środa, 27 sierpnia 2008

Mój dzisiejszy sen

Nakreślę tło: spałem u Leszka po imprezie z tanimi winami w roli głównej. Śniło mi się, że obudził mnie Leszek i od razu wyszliśmy na zewnątrz - wszędzie było zielono jak to na wsi, dość słonecznie. Wyszliśmy na jakieś wzniesienie. Były tam stoły i ławki oraz fajne widoki - w sensie okolicy. Po dosłownie kilkunastu sekundach przyszło więcej osób. Na pewno trzy dziewczyny (oprócz mnie i Lecha) i być może ktoś jeszcze -te dziewczyny były znajomymi Amena, wydawało mi się, że jego kuzynkami. Przedstawiliśmy się sobie i rozmawialiśmy (choć nie pamiętam o czym). Jedną wziąłem na plecy (tzw "kurdy-murdy"), pamiętam jeszcze, że coś robiły z moją twarzą, dlatego poszedłem do domu Leszka do łazienki. Tam zobaczyłem, że mam kolczyk we włosach (dłuższych o kilka centymetrów niż teraz) i niedogoloną twarz - jakbym zgolił długą brodę - śmiesznie to wyglądało. Wpiąłem sobie w ucho coś jakby karabinek do wspinaczki, czy agrafkę a do tego dopiero kolczyk. Chyba jeszcze przemyłem twarz i wyszedłem. Tam spotkałem kobietę po czterdziestce, rudą i z modnymi okularami, która zaczęła do mnie mówić dość nieprzyjemnym tonem, chyba pytała kim jestem i co tutaj robię (nie wiem dlaczego, ale wbiło mi się w pamięć, że to ciotka Amena). Odpowiedziałem, że przyjechałem do Leszka, a ona coś w stylu: Nie raz to słyszałam czy Wszyscy tak mówią. Na tym mój sen się skończył.

niedziela, 24 sierpnia 2008

Drogi i bezdroża

Wiem, że zbłądziłem, ale nie dziw się
po przejściu tylu pustych dróg,
gdzie za każdym razem rozczarowanie,
wlewało w moje gorejące serce chłód,
po stracie tylu pięknych dni,
mam już dość patrzenia na gwiazdy,
chciałbym w końcu żyć dla prawdy,
chciałbym już zobaczyć świt.

Wiem, poczułem ból jak ostrza,
ale do róży idzie się przez ciernie,
najlepsza droga to nie ta najprostsza...
To ja jestem Twoim Małym Księciem!
To ja, kochanie, dbam o Twój uśmiech,
to ja pilnuję Twojej pogody,
ja za Ciebie wznoszę modły,
i myślę o Tobie zanim usnę.

I choć otchłani czekają mnie miesiące,
choć idzie zima, nadchodzi lód,
ja wiem, że tam gdzieś jest słońce,
nie mam wyboru - modlę się o cud.
Chciałbym usiąść przy Twoim ognisku,
nie żałuję - po prostu jestem dziki,
ale przy Tobie chcę być blisko,
chyba wpadłem w Twoje wnyki...

Ja jestem dzikus nieokrzesany,
ale będę jadł Ci z ręki,
pozwolę Ci zobaczyć moje rany,
będę Ci śpiewał wilcze piosenki.
Czy wiesz gdzie jest mój dom?
Czy wiesz jak mnie oswoić?
Czy usłyszę zimne wiatry jak dmą
i wypadnę przez nie z drogi?

niedziela, 3 sierpnia 2008

Modlitwa

Absolutnie najlepsze w mądrej i szczerej modlitwie (zwłaszcza jeśli wierzymy i ufamy Bogu) jest ta pewność, że zostaliśmy wysłuchani i odpowiednie siły we wszechświecie już działają, by mogło zaistnieć to, o co prosimy. Nie każde modlitwy się spełniają np. natknąłem się kiedyś na filmik ateisty na youtubie, w którym pada pytanie o cuda wyleczenia z raka, białaczki itp. i ich brak u osób, które utraciły kończyny. Modlitwa, żeby mogła być spełniona musi spełniać pewne warunki: 1. musimy wierzyć, że to, o co prosimy jest możliwe i 2. nie możemy prosić o coś, co jest wbrew prawom funkcjonowania wszechświata (z braku laku nazwijmy je prawami fizyki), tzn. prosić możemy, tylko, że tego nie otrzymamy - nie można skoczyć z 10 piętra i modlić się żeby wyrosły nam skrzydła. To nonsens. Jak to usłyszałem w filmie "Sekret":
Jeśli spadasz z 10tego piętra to nie ważne, czy jesteś dobrą, czy złą osobą - i tak zderzysz się z rzeczywistością.