piątek, 26 września 2008

Same zagadki

Aż tak się myliłem. Czy moje doświadczenia nie miały nic wspólnego z mistycyzmem? Czy dochodziło do głosu moje sumienie lub przelotnie udało mi się usłyszeć Twój głos, Panie? Czy wtedy mgliście zdawałem sobie sprawę z tego, że błądzę. Dokonałem zmian w swoim życiu. Postanowiłem przywrócić je do pionu i usunąć wszystko co chwiało moja moralnością. Być może wielkie zmiany przede mną - z Cieszyna do Krakowa, ale chyba nie chciałbym tego. Swoją drogą muszę się wybrać do Krakowa. Basia napisała, że ma mi coś ważnego do powiedzenia - trochę mnie to zmartwiło. Na razie skoncentruję się na poprawce z Folklorystyki. Będzie dobrze.

niedziela, 14 września 2008

Sen na dzisiaj

Mój sen zaczął się od tego, że zobaczyłem Gajdę na schodach w mojej byłej szkole (nie wiem tylko czy gimnazjum, czy liceum). Przywitałem się z nim, jako że długo go nie widziałem i zobaczyłem, że jest zbakany. Okazało się, że ma więcej. Poszliśmy do jakiejś klasy, gdzie byliśmy my, jakieś 2 dziewczyny i być może jeszcze jedna osoba (dokładnie nie pamiętam). Nie wiem dlaczego, ale mam przeświadczenie, że czekaliśmy na lekcję chemii, którą miała prowadzić babka po 40, brunetka, wyjątkowa jędza. Wydarzyły się 2 rzeczy - próbowałem zrobić lola (szło mi nie bardzo, ach jakie piękne topy) oraz przedstawiłem się tym dziewczynom, na tyle skutecznie (:D), że ostatnie, co pamiętam to to, że całuję się z jedną z nich. Pamiętam, że miała długie, brązowe, proste włosy. Porąbane mam sny. Nie żebym narzekał na te dziewczyny, ale skąd mi się wzięła jakaś szkoła?

środa, 27 sierpnia 2008

Mój dzisiejszy sen

Nakreślę tło: spałem u Leszka po imprezie z tanimi winami w roli głównej. Śniło mi się, że obudził mnie Leszek i od razu wyszliśmy na zewnątrz - wszędzie było zielono jak to na wsi, dość słonecznie. Wyszliśmy na jakieś wzniesienie. Były tam stoły i ławki oraz fajne widoki - w sensie okolicy. Po dosłownie kilkunastu sekundach przyszło więcej osób. Na pewno trzy dziewczyny (oprócz mnie i Lecha) i być może ktoś jeszcze -te dziewczyny były znajomymi Amena, wydawało mi się, że jego kuzynkami. Przedstawiliśmy się sobie i rozmawialiśmy (choć nie pamiętam o czym). Jedną wziąłem na plecy (tzw "kurdy-murdy"), pamiętam jeszcze, że coś robiły z moją twarzą, dlatego poszedłem do domu Leszka do łazienki. Tam zobaczyłem, że mam kolczyk we włosach (dłuższych o kilka centymetrów niż teraz) i niedogoloną twarz - jakbym zgolił długą brodę - śmiesznie to wyglądało. Wpiąłem sobie w ucho coś jakby karabinek do wspinaczki, czy agrafkę a do tego dopiero kolczyk. Chyba jeszcze przemyłem twarz i wyszedłem. Tam spotkałem kobietę po czterdziestce, rudą i z modnymi okularami, która zaczęła do mnie mówić dość nieprzyjemnym tonem, chyba pytała kim jestem i co tutaj robię (nie wiem dlaczego, ale wbiło mi się w pamięć, że to ciotka Amena). Odpowiedziałem, że przyjechałem do Leszka, a ona coś w stylu: Nie raz to słyszałam czy Wszyscy tak mówią. Na tym mój sen się skończył.

niedziela, 24 sierpnia 2008

Drogi i bezdroża

Wiem, że zbłądziłem, ale nie dziw się
po przejściu tylu pustych dróg,
gdzie za każdym razem rozczarowanie,
wlewało w moje gorejące serce chłód,
po stracie tylu pięknych dni,
mam już dość patrzenia na gwiazdy,
chciałbym w końcu żyć dla prawdy,
chciałbym już zobaczyć świt.

Wiem, poczułem ból jak ostrza,
ale do róży idzie się przez ciernie,
najlepsza droga to nie ta najprostsza...
To ja jestem Twoim Małym Księciem!
To ja, kochanie, dbam o Twój uśmiech,
to ja pilnuję Twojej pogody,
ja za Ciebie wznoszę modły,
i myślę o Tobie zanim usnę.

I choć otchłani czekają mnie miesiące,
choć idzie zima, nadchodzi lód,
ja wiem, że tam gdzieś jest słońce,
nie mam wyboru - modlę się o cud.
Chciałbym usiąść przy Twoim ognisku,
nie żałuję - po prostu jestem dziki,
ale przy Tobie chcę być blisko,
chyba wpadłem w Twoje wnyki...

Ja jestem dzikus nieokrzesany,
ale będę jadł Ci z ręki,
pozwolę Ci zobaczyć moje rany,
będę Ci śpiewał wilcze piosenki.
Czy wiesz gdzie jest mój dom?
Czy wiesz jak mnie oswoić?
Czy usłyszę zimne wiatry jak dmą
i wypadnę przez nie z drogi?

niedziela, 3 sierpnia 2008

Modlitwa

Absolutnie najlepsze w mądrej i szczerej modlitwie (zwłaszcza jeśli wierzymy i ufamy Bogu) jest ta pewność, że zostaliśmy wysłuchani i odpowiednie siły we wszechświecie już działają, by mogło zaistnieć to, o co prosimy. Nie każde modlitwy się spełniają np. natknąłem się kiedyś na filmik ateisty na youtubie, w którym pada pytanie o cuda wyleczenia z raka, białaczki itp. i ich brak u osób, które utraciły kończyny. Modlitwa, żeby mogła być spełniona musi spełniać pewne warunki: 1. musimy wierzyć, że to, o co prosimy jest możliwe i 2. nie możemy prosić o coś, co jest wbrew prawom funkcjonowania wszechświata (z braku laku nazwijmy je prawami fizyki), tzn. prosić możemy, tylko, że tego nie otrzymamy - nie można skoczyć z 10 piętra i modlić się żeby wyrosły nam skrzydła. To nonsens. Jak to usłyszałem w filmie "Sekret":
Jeśli spadasz z 10tego piętra to nie ważne, czy jesteś dobrą, czy złą osobą - i tak zderzysz się z rzeczywistością.

niedziela, 27 lipca 2008

Moja chwila

Uwielbiam tego ostatniego papierosa, palonego w oknie, na palcach, ciemną nocą, kiedy cała Strachocina już śpi. To jest moja chwila...
Bóg. Nie można cały czas mówić o Bogu. Żeby była jasność - On jest zawsze obecny, zawsze przy mnie, zawsze w moich myślach, jest pierwszą przyczyną i ostatecznym celem, ale..
Niedawno przeczytałem, że mistyk różni się od mędrca tym, że jest całkowicie nastawiony na swoje życie wewnętrzne, unika ludzi i nie dzieli się z nimi sobą. Mędrzec zaś pokazuje swoją duszę innym. Ja chciałbym być i jednym, i drugim. Chciałbym znaleźć złoty środek. Nie chodzi o to, żeby być świętym według standardów innych, nie chodzi o zasobność portfela (bardziej o stosunek do pieniędzy - ostatnio miałem rozmowę na temat pieniędzy - moja rozmówczyni utrzymywała, że zawsze będziemy zależni od pieniędzy gdyż zawsze będziemy nimi płacić za utrzymanie - nie o to, chodzi - chodzi o stosunek do pieniędzy - jeśli ktoś ma taki, jak moja rozmówczyni, nigdy się od nich nie uwolni). Chodzi o to żeby uświadomić sobie, że przeszłości już nie ma, a przyszłości jeszcze nie ma. Żyjemy absolutnie, tylko i wyłącznie w teraźniejszości, a nasze myśli o przeszłości i przyszłości mają miejsce teraz i przez pryzmat tego, jacy jesteśmy w chwili obecnej. Trzeba zaakceptować ten fakt i umieć nim żyć (ja się uczę), żyjemy po to, żeby żyć i być sobą - tylko i aż po to. Po to zostaliśmy stworzeni. Balans i harmonia, złoty środek - trochę szaleństwa i trochę kontemplacji, trochę skurwysyństwa i trochę dobroci, trochę bycia otwartym i trochę zamknięcia w sobie, trochę bólu i trochę radości, trochę pracy i trochę zabawy i dużo, dużo miłości. W szukaniu sensu życia najlepsze jest to, że jest bardzo blisko i że to bardzo łatwe. Tak na prawdę to jest łatwe, aby dojść do tego rozumowo, ale trudniejsze, by wprowadzić to w życie. Staram się jak mogę.
Boże błogosław tym ludziom, którzy pozwolili mi przejechać z nimi kawałek drogi do domu...

piątek, 18 lipca 2008

Buddha said

Let us rise up and be thankful, for if we didn't learn a lot today, at least we learned a little, and if we didn't learn a little, at least we didn't get sick, and if we got sick, at least we didn't die; so, let us all be thankful

Desiderata

Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy. O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha.
Porównując się z innymi, możesz stać się próżny lub zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz gorszych i lepszych od siebie.
Niech twoje osiągnięcia, zarówno jak i plany, będą dla ciebie źródłem radości. Wykonuj swą pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna; ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.
Niech ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty. Wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu. Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia, ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.
Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.
Nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny. Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj. I czy to dla ciebie jest jasne czy nie, wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze. Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek on ci się wydaje. Czymkolwiek się trudnisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.

Dusza, ergo Bóg!

Cassirer stwierdził, że "punktem granicznym" odróżniającym nas od zwierząt jest myślenie symboliczne. Myślimy i mówimy o rzeczach, które są abstrakcyjne - nie istnieją fizycznie, choć można je zaobserwować (przez tzw. wskaźniki - Innuici tzn. Eskimosi kiedy łowią ryby wypatrują ptaków morskich, żywiących się rybami, ponieważ nie są w stanie zobaczyć ławicy, ptaki są dla nich wskaźnikiem [wiedza etnologiczna się kłania hehe]). "Rzeczy" takie jak np. emocje nie są materialne i nie da się sprowadzić ich do reakcji chemiczno-fizyczno-hormonalnych. Skoro potrafimy doświadczać abstrakcji to znaczy, że musi istnieć coś więcej. Ja to nie mózg i intelekt - mózg jest materialny, czy materia może doświadczać abstrakcji? Ja to połączenie ciała, umysłu i duszy. Ciało jak to materia ulegnie kiedyś śmierci i rozkładowi - materia "krąży". Śmierć fizyczną przetrwa umysł i dusza.
To są moje poglądy, do których mam prawo. Masz prawo się z nimi nie zgodzić, ale nie chodzi o to, żebyś je poparł lub odrzucił, tylko żebyś się nad tym zastanowił.
Dusza, ergo Bóg!

piątek, 13 czerwca 2008

Piątek, 13

Jest coś pięknego w tym zadowoleniu, w tej bezbolesności, w tych znośnych, przyczajonych dniach, kiedy ani ból, ani rozkosz nie mają odwagi krzyczeć, kiedy wszystko tylko szepcze i skrada się na palcach. Niestety ze mną jest tak, że źle znoszę uczucie zadowolenia, szybko staje mi się ono nienawistne i wstrętne i pełen rozpaczy muszę szukać innych temperatur, o ile to możliwe, w rozkoszy, a w razie konieczności - również i w cierpieniu. Jeśli przez jakiś czas nie doznałem ani rozkoszy, ani bólu i oddychałem letnią, mdłą i znośną atmosferą tak zwanych dobrych dni, wtedy dziecinną moją duszę ogarnia tak ogromny smutek i taka żałość, że zardzewiałą lirę wdzięczności ciskam sennemu bożkowi zadowolenia w sytą twarz, wolę bowiem czuć w sobie prawdziwie diabelny ból niż zdrową temperaturę pokojową. Wtedy rozpala się we mnie dzika żądza mocnych wrażeń, żądza sensacji, wściekłość na wymuskane, płaskie, unormowane i wysterylizowane życie i obłędna chęć zniszczenia czegoś, na przykład domu towarowego albo katedry, albo siebie samego; chciałbym wtedy popełnić jakieś zuchwałe głupstwa, zedrzeć peruki paru czczonym bożyszczom, zaopatrzyć paru zbuntowanych sztubaków w wymarzony bilet do Hamburga, uwieść małą dziewczynkę lub skręcić kark kilku przedstawicielom mieszczańskiego ładu. Gdyż przede wszystkim najszczerzej nienawidziłem, brzydziłem się i przeklinałem zadowolenie, zdrowie, wygodnictwo, ten wypielęgnowany optymizm burżuja, tę tłustą, prosperującą hodowlę wszystkiego, co mierne, normalne, przeciętne.

(Herman Hesse "Wilk stepowy")

Pogmatwałem się...

czwartek, 12 czerwca 2008

Zatonięcie

Oczywiście nie chcą pływać! Urodzili się przecież dla ziemi, nie dla wody. I oczywiście nie chcą myśleć, gdyż stworzeni zostali do życia, a nie do myślenia! Tak, a kto myśli i kto z myślenia czyni sprawę najważniejszą, ten wprawdzie może w tej dziedzinie zajść daleko, ale taki człowiek zamienił ziemię na wodę i musi kiedyś utonąć.

(Herman Hesse "Wilk stepowy")

Nie umiem opisać uczuć, które rozdzierają mnie teraz, rozdzierały już nieraz wcześniej i prawdopodobnie będą ze mną zawsze. Myślenie. Straszna, podła, niewdzięczna rzecz. Kiedy stałem się taki oziębły? Gdzie pozostawiłem uczucia, które mogłyby mnie łączyć z jakimś stadem? Nie mam stada. Nie umiem być w stadzie. Nie chcę być samotny, nie chodzi mi o to, choć nie do przecenienia są te chwile, które są tylko dla mnie. Jestem narcyzem? Nie wiem, chyba nie. Wszystko jest pozbawione wartości. Nawet jeśli coś niesie mi ból, jest mi obojętne, dopóki mnie nie ogranicza. Nie wierzę w naukę. Nie chcę mieć zbyt dużo wspólnego ze społeczeństwem. I ciągle szukam. Czego? Czy już do końca życia będę się zastanawiał? To chyba nie jest żadna rzecz materialna. Czy to jest kobieta? Nie wiem. Najprawdopodobniej jest to stan świadomości. Stan, w którym znajduję się teraz, a każdy człowiek, każdy lekarz nazwałby normalnym, jest dla mnie nienormalny, nienaturalny. Czuję się niekompletny, niepełny, niedoskonały, może niedorozwinięty. Co wywołuje we mnie ten niepokój? Nie jest to niepokój o coś lub o brak czegoś, to bardziej cecha charakteru, cecha charakterystyczna. Jestem niepokojem, a równocześnie mój nieograniczony spokój jest w Panu. Jestem zwątpieniem, choć w nic nie wierzę, tak jak w Boga. Jestem smutny, choć Cieszę się w duchu Panem. Lubię ludzi i chciałbym ich wszystkich kochać, ale nie potrzebuje ich towarzystwa, nie robi to na mnie wrażenia. Co powstrzymuje mnie przed samobójstwem? To, że żyje się raz i każda chwila jest jedyna. Chciałbym to w końcu pojąć i zastosować w życiu. Bezrozumne działanie jest szkodliwe, dlatego nie działam. Czekam? Bywają momenty kiedy jestem absolutnie pewny siebie. Gdyby cały świat wyzwał mnie na pojedynek na pewność siebie poszedłbym na to od razu i wynik wcale nie byłby z góry wiadomy. Miewam też momenty, że nie chce mi się żyć. Nie, nie szukam śmierci, tylko nie mam siły/ochoty by żyć. Miewam też chwile, że cieszę się życiem, ale wciąż jestem wilkiem stepowym. Przetrwam jak bakteria - wytworzę wokół siebie powłokę i będę miał własny świat, w którym nikt i nic mi nie zagrozi. Co to za uczucie, które rozdziera mi serce? Czasami mam wątpliwości czy doświadczam prawdziwych uczuć. Czy bywam zimnym skurwielem? Czy jestem zimnym skurwielem?

wtorek, 10 czerwca 2008

Jah is near

Daleko odszedłem,
i nie wiem, gdzie jestem,
już nie wiem
kiedy w morzu pływałem.
Nie wiem, jak to się stało,
chciałem tylko tak żyć,
by mi życia nie ubywało.

Teraz w innym czasie,
w miejscu dziwnym tak,
wciąż nieśmiało dotykam życia.
Wciąż nie do końca je żyję...
nie wiem jak brzmi jego smak.
Muszę je najpierw zobaczyć,
nie mogę się bać.

Znalezione... nie kradzione

Kiedy można zaznać słodyczy cnót? Gdy się zaznało goryczy grzechów. Kiedy można zrozumieć cały sens spokoju? Gdy się wie co znaczy niepokój i lęk. Kiedy można łaknąć Boga? Gdy się zasmakowało diabelstwa. Kiedy można pokochać proste życie? Gdy się otarło o śmierć. Kiedy można ocenić jadło, odzież, wierzchowce, wymię krowy, piękno tkaniny i dotyk delikatnej serży? Gdy się płonęło dzień i noc w rozpaczy, bólu i najwyższej trwodze. Kiedy wreszcie można uznać trwałość pewnych wartości? Gdy się spadło na dno, gdzie już nic nie jest trwałe i nic nie jest warte...

(fragment tekstu z książki A.Szczypiorskiego "Msza za miasto Arras")

niedziela, 1 czerwca 2008

Co dalej?

Panie, nie wiem, w jaki sposób mam być Twoim narzędziem. Chyba nie radze sobie teraz. Może mnie to czegoś nauczy. Wierze, ze jest tak, jak powinno być, chyba, że coś gdzieś sknociłem. Ufam Ci panie, ale sobie nie za bardzo. Jak mam zaufać sobie? Nie umiem w znaleźć w sobie siły, by robić te wszystkie codzienne rzeczy w moim życiu. Czy to oznacza, że mam coś zmienić? Chyba potrzebuję jakiejś zmiany... Panie, a jeśli w swoim zaślepieniu nie widzę Twoich wskazówek? Może mam przeżyć powoli, spokojnie i sumiennie to moje życie... Znając życie, czekam na niespodzianki... :)

sobota, 31 maja 2008

Stoimy na progu czasów...

Czuje coś i na coś czekam od jakiegoś czasu, na coś, co zmieni świadomość ludzi. Na jakieś światowe wydarzenie w przeciągu kilku najbliższych lat. Moment, w którym wiele ukrytych spraw i sił się ujawni. Do przodu! Na prawdę o to w tym chodzi. Każdy musi samodzielnie wzrastać, rozwijać się, przeć do przodu, ale pozostając sobą i w zgodzie ze sobą. Jest różnica pomiędzy tym, czego chcesz, a tym, czego Ci się chce - to czego chcesz to Twój wybór świadomy i dobry, to, czego Ci się chce nie jest z Twojej woli - nie chcesz tego, to Ci się chce. Po co mnożyć byty? Zrozum, że wszystko, co nie jest Tobą, jest w pewnej mierze, w pewnym stopniu poza ludzkim zasięgiem. Możemy poznać tylko, a raczej aż siebie. Nie zdajemy sobie sobie sprawy, jak skomplikowanymi istotami jesteśmy. Na prawdę nieraz całego życia trzeba, żeby osiągnąć świadomość siebie. Nawet kiedy poznajemy to, co nie jest nami, poznajemy przez siebie - przez swoje zmysły i własne receptory, przez własne ciało, rozum, serce i ducha. Wszystko, co nie jest nami, jest przez nasz odbiór przetłumaczone na coś, co możemy poznać, bo będzie miało już nasz ślad. Jest tak chyba ze wszystkimi doświadczeniami. Czasami odbiór samych siebie mamy zanieczyszczony przez pogląd, że wszystko wiemy i umiemy wszystko wyjasnić - nie możemy. Musimy wierzyć. Dla niektórych ta wiara jest tak, żywa, że nie potrzebują innych dowodów. Ciężkie masz życie? A myślisz, że kiedy prosisz o mądrość to dostaniesz mądrość? Nie, dostaniesz możliwość rozwinięcia mądrości. Trudne warunki wpływają na wytworzenie silnych cech. Niełatwo jest wytrwać i jest to droga najeżona błędami, ale tylko w ten sposób da się to osiągnąć.

czwartek, 29 maja 2008

Olej

Czyżbym w końcu doszedł do jakichś wniosków? Minęło chyba kilka miesięcy otępienia, uśpienia... Szukam katalizatora. Dokładnie. Jestem w pełni kompletną osobą - ale zaczynam na nowo dostrzegać swoje uczucia - może, i powinno być lepiej. O co mi chodzi? Chodzi mi o to, czego nie da się zastąpić chemicznym czy biologicznym ekwiwalentem - o to, żeby życie było mniej bolesne, a może bardziej znośne. To jest jak z olejem - bez oleju silnik się zaciera i nic nie da wlewanie Kujawskiego. To musi być prawdziwy olej...

wtorek, 27 maja 2008

Osiem błogosławieństw

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie,
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.


[Mt 5, 3 - 12]

Forever loving Jah


Popatrzcie na tego człowieka - on wie, o czym śpiewa.

Cierpienie

Cierpienie jest dobre - uszlachetnia, pozwala wzrastać. To jak z ćwiczeniem na siłowni - jeśli nie boli, to znaczy, że nie działa - mięśnie można wyrobić tylko przez ćwiczenie. Tak samo jest z życiem, żyjesz cierpiąc. Panie, byłeś tak blisko, a ja nie umiałem Cię odnaleźć. Teraz rozumiem , jak bardzo cierpiałem...

Łzy

Bóg jest poza słowami, jest tym, co nie wypowiedziane. Świadomość Twojej obecności wywołuje we mnie tak wielkie wzruszenie, że nie potrafię powstrzymać łez. Łzy są ludzkie. Ze łzami odpływa smutek, gniew i negatywne emocje. Mówi się: czysty jak łza, bo łzy oczyszczają. Nie pozwól mi Panie nigdy o Tobie zapomnieć... W Tobie jest moje pocieszenie, te łzy to moje pocieszenie i odpowiedź na moje tęsknoty.
Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni

Niezłomność

Ja będę Twoją mocą, gdy przegrasz w tej walce, ja Cię podniosę i umieszczę w moich dłoniach, albowiem ze mną już wygrałeś! Tak mówi Pan. I Jest moją mocą, dzięki temu trwam i niezłomnie wierze.

Ostrze

Jestem ostrzem, którego potrzebuję do rozcięcia więzów, które mnie krępują. Robię to jednym słowem, jedną myślą: nie ma was! Nie ma więzów, które by mnie krępowały, bo jestem wolny. Bóg stworzył mnie jako istotę obdarzoną wolną wolą. Skoro Bóg uczynił mnie wolnym, nikt (poza mną samym) nie może mnie zniewolić. To ja o tym decyduję. Właśnie teraz robię to, czego chcę - czczę Go! W ten sposób, że o nim mówię, rozumiejąc, że wszystko, co stworzył jest idealne, a jeśli tego nie widzę, to jest to mój problem. Problem jest we mnie, w tym że tego nie dostrzegam. Mam wszystko, czego potrzebuję, by być szczęśliwym. Pan dał mi swoją Miłość, wolność i istnienie - czy jest mi potrzebne coś więcej? Nie. Wolność to stan umysłu, nie stan fizyczny. W wolności zawiera się zrozumienie i vice versa, a może raczej - nie ma jednego bez drugiego. Ból rodzi się ze strachu, a strach z niewiedzy. Nie odrzucaj czegoś, czego nie rozumiesz, nie bój się tego. I nie próbuj mi udowadniać, że się mylę, bo nie jesteś w stanie. Ludzka nauka, logika i pojmowanie nie są w stanie tego ogarnąć i udowodnić, że Bóg jest lub, że go nie ma. To jest kwestia wiary, a wiara to inaczej zaufanie, a to nierozerwalnie łączy się z miłością. Wierzę w to, co czuję, a czuję Jego miłość. Najdoskonalsza istota mnie kocha! Daje mi tyle swojej miłości, abym mógł się nią dzielić. Tobie też ją daje, wystarczy, że ją przyjmiesz. I wierz mi lub nie, buntuj się, zaprzeczaj, ale ja wiem, że On Cię kocha. Nie pytaj skąd to wiem, zastanów się, dlaczego Ty tego nie wiesz. Jesteś wartościową istotą - stworzył Cię sam Bóg, a on nie popełnia pomyłek. Kocha Cię, więc dał Ci też wolność, bo nie ma miłości bez wolności. Nie kochasz tego, kogo musisz, ale tego, kogo chcesz kochać. Potrafisz się zmusić do miłości? I uważasz, że jest to miłość? Miłość, wolność, istnienie i intelekt - to jest Bóg. Bóg jest w nas i my powinniśmy chcieć być z Bogiem i w Bogu. Bóg kocha wszystkich, ale z osobna. Nie kocha bliżej nieokreślonej grupy - kocha Ciebie, Twoją matkę, ojca, babcię, dziadka, siostrę, brata, kuzynkę, kuzyna, sąsiadkę, tego złodzieja, który ukradł Ci portfel w tłumie w zeszłym roku... Można powiedzieć, że Bóg kocha wszystkich, a dokładnie, że kocha każdego! Zrozum, że religia to nie grupa ludzi, mówiących te same słowa, tylko to, co dzieje się w Twoim sercu i jeśli przejrzysz, będziesz w stanie to zobaczyć. Nie potępiam żadnej religii - jeśli przybliża Cię do Boga - jest to dobra religia. A skąd wiadomo? Jeśli ufasz i wierzysz, że On Cię kocha, a rzeczą której najbardziej pragniesz jest Bóg to wiesz. Jeśli kochasz (nie ma miłości bez wolności), ufasz i wierzysz to jesteś w raju. Szukaj raju w sobie. Jest tam, bo jest tam też Twój Bóg. Kiedy umrzesz, będzie za późno, żeby się zbawić. Zbawiaj się od teraz. Zbawić musisz się sam, bo Bóg już Cię zbawił i czeka na Ciebie. Kochaj i ufaj, a będziesz szczęśliwy. Zdaj sobie sprawę z ostatecznego celu, jakim jest Bóg. To jest Twój cel. Zacznij go realizować, a pozostałe cele spełnią się same, jeśli dzięki Miłości i Mądrości Boga, zostały dla Ciebie przewidziane. Nie myśl, że będziesz mieć wszystko to, o czym marzysz, bo spełnienie niektórych marzeń mogłoby Ci zaszkodzić. Kiedy już będziesz wiedział, zmienisz też swoje marzenia, na takie, które są dla Ciebie dobre i które da Ci Ojciec.

Dlatego mówię wam: nie martwcie się o swoje życie, co będziecie jeść lub co pić będziecie; ani o swoje ciało, czym się przyodziejecie. Czy życie nie jest ważniejsze od pokarmu, a ciało od odzienia? Popatrzcie na ptaki na niebie: nie sieją, nie żną, nie gromadzą w magazynach, a wasz Ojciec niebieski je żywi. Czy wy nie znaczycie więcej niż one? Kto z was swoim staraniem jedną chwilę może dodać do swojego wieku? Dlaczego martwicie się o odzienie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ciężko ani nie przędą, a mówię wam, że nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był ubrany tak, jak jedna z nich. Jeśli zatem to ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca wrzucają, Bóg tak odziewa, to o wiele bardziej was, małej wiary! A zatem nie martwcie się, mówiąc: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się odziejemy? Bo o to wszystko zabiegają poganie. A wasz Ojciec niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Zabiegajcie najpierw o królestwo i o jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie martwcie się zatem o jutro, bo jutro samo zatroszczy się o siebie. Starczy dniowi jego własnej biedy.